14/2019 Petra Hulsmann - " Szczęście dla zuchwałych"



Autor: Petra Hulsmann
Tytuł: "Szczęście dla zuchwałych"
Tytuł oryginału: "Das Leben fallt, wohin es will "
Tłumaczenie: Agnieszka Hofmann
Wydawnictwo: Wydawnictwo Initium
Ilość stron: 512
Gatunek: literatura obyczajowa / romans


"Nagle uświadomiłam sobie, co zrobił. Rzucił mi koło ratunkowe. Tak po prostu, jakby nie było w tym nic szczególnego. " 

Życie Marie jest totalnie beztroskie. Imprezy, niezobowiązujące spotkania, wolność. Niespodziewanie jednak jej świat zmienia się o 180 stopni, gdy u jej siostry Christine, zostaje zdiagnozowany nowotwór i kobieta prosi by na czas terapii, Marie zaopiekowała się jej dziećmi. Co innego godzinna zabawa z siostrzeńcami, a co innego całodobowa opieka. To jednak nie koniec, bo jakby tego było mało, dziewczyna musi sprostać poważniejszemu zadaniu i przejąć posadę siostry w rodzinnej stoczni jachtowej, gdzie nie raz przyjdzie zmierzyć jej się ze sztywnym przełożonym. Podczas gdy jedna katastrofa goni drugą, a w życie zakrada się coraz większy chaos, Marie zaczyna dostrzegać inne wartości niż tylko wolność i beztroska.
Na świecie są rzeczy, o które warto walczyć, a pewne sytuacje dopadają człowieka w najmniej oczekiwanym momencie. Historia kobiety, która odważyła się być szczęśliwa.


Sięgając po książkę "Szczęście dla zuchwałych, byłam prawie pewna, że dostane lekką, wakacyjną historię z romansem w tle, będę się przy niej dobrze bawić, ale niczego ona u mnie nie zmieni.
Tymczasem zostałam tak bardzo zaskoczona, że na przyszłość wiem, by nie wyciągać zbyt pochopnych wniosków na temat książek, przysłowiowe "nie oceniaj książki po okładce" spełnia się w większości przypadkach.

Marie to bohaterka, którą tak naprawdę niewiele obchodzi. Wynajmuje mieszkanie ze swoją najlepszą przyjaciółką, zarabia jako kelnerka, bo przecież nie potrzebuje lepiej płatnej pracy, skoro nie ma większych wydatków, oprócz imprez, które są jej dotychczas ulubionym zajęciem. Kobieta znana jest z impulsywności, a w oczach rodzinny ciągle jest szaloną nastolatką, którą nic nie interesuje i której lepiej nie powierzać odpowiedzialnych zadań. Jej jedynym obowiązkiem, jest pokazanie się w stoczni, podczas corocznej imprezy, z którego i tak zawsze ledwo się wywiązuje.
Ale to właśnie od tegorocznej imprezy wszystko się zmienia, Marie rozmawia z siostrą i zostaje poproszona o przysługę, która przewróci jej życie do góry nogami.

Przyznam, że na początku miałam sceptyczne nastawienie, co do tej bohaterki. Teoretycznie dorosła kobieta, ale zachowaniem to jeszcze nastolatka. Jednak, gdy towarzyszymy Marie podczas jej nowych obowiązków, poznajemy momenty z jej przeszłości, dostrzegamy, że jej zachowanie nie jest takie ot tak sobie, ale za wszystkim kryje się przeszłość, która nie była usłana różami.
Bardzo podobało mi się patrzenie na główną bohaterkę, gdy pod wpływem zdarzeń losowych, przeciwności losu i chaosu, który wpłynął do jej życia, ona sama zaczyna inaczej patrzeć na świat, ale i inaczej myśleć. Zaczyna dostrzegać rzeczy, na które do tej pory nie zwracała uwagi, które starała się upchnąć w odmętach wspomnień i nigdy do nich nie wracać. Zauważamy jak z głupiutkiej dziewczyny, która tylko się uśmiecha i przytakuje, Marie staje się kobietą pewną siebie i swojego zdania, która ma odwagę, by wyrazić to, co czuje głośno i która chce walczyć o marzenia, szczęście,  ale i może miłość, bo przecież nie zrobiła nic takiego, by na to nie zasługiwała.

I w tej chwili sam czytelnik zastanawia się, czy w pełni docenia to, co ma, zdrowie, rodzinę i dostrzega, że odwaga to rzecz, która dodaje nam wiatru w żagle. Nic samo do nas nie przyjdzie, to my musimy chcieć coś zmienić, chcieć być lepszymi, chcieć osiągać więcej, ale i robić coś w tych kierunkach i to nie z myślą, że mi się nie uda. Bo pozytywne nastawienie to już pięćdziesiąt procent sukcesu.


I tak oto historia, która miała być tylko lekką historią na jeden wieczór, stała się powieścią, która niesie w sobie wiele pozytywnych emocji. Mimo że jest to typowa fikcja, to książka pokazuje nam, że to my mamy los w swoich rękach, że to właśnie my musimy sami o siebie walczyć, walczyć o to by nasze życie było takie, jak my chcemy, bo nikt nie przyjdzie i za nas tego nie zrobi. Nie wejdzie w naszą skórę, nie zdziała cudów i nie postawi nas już ustawionych, byśmy mogli teraz żyć tylko szczęśliwie. W naszym życiu potrzebne są też te złe momenty, te naprawdę słabe, smutne i okrutne, byśmy tak jak Marie wiedzieli, że mamy dla kogo i mamy o co w tym życiu walczyć, a nie tylko przeżyć je, żeby umrzeć. Autorka napisała na pozór lekką historię, która jednak zapada w pamięć ze względu na motywy, które zostały w niej poruszone. Styl pisania jest naprawdę przyjemny, przez co angażujemy się w historię już od pierwszej strony i naprawdę ciężko jest się od niej oderwać.
Ja wiem, że ten gatunek literatury, często się przejada, ponieważ nie zaskakuje niczym nowym, ale ja tym razem gorąco Was zachęcam do tej książki. Jest wzruszająca, zabawna, pełna walki o siebie i swoje marzenia, porusza ważne wątki rodzinne, ale i znajdziemy w niej mały romans, który rozgrzeje nasze serca.
Gorąco polecam.

Komentarze

  1. Kiedy będę miała ochotę na coś z tego gatunku, będzie to właśnie ta książka. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przepadam za takimi tytułami, wolę historie, w których więcej się dzieje. Aczkolwiek książka pasuje idealnie na jesienne wieczory.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się sympatyczne czytanie, w ciepłych barwach, z miłymi przesłaniami. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba też zbyt pochopnie oceniłam tę książkę skupiając się tylko na okładce. Dzięki za polecenie, z pewnością przeczytam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

#46 Leigh Bardugo - "Królestwo Kanciarzy"

#40 Leigh Bardugo - "Szóstka Wron"

#60 mieszkajaca_rzuca_literami6 - Chwila zapomnienia z Harrym Potterem część II